Recenzja słuchawek TFZ Tequila 1, TFZ Secret Garden i TFZ King Pro. Młody Strażnik

Nadszedł czas na szczerą ocenę słuchawek TFZ. Firma jest bardzo popularna wśród audiofilów i cieszę się, że w końcu wpadły mi w ręce trzy ich starsze modele. Przez długi czas chciałam się dowiedzieć, skąd tyle zachwytów. TFZ, aka The Fragrant Zither, to młoda chińska marka o bardzo szerokim zasięgu. Regularnie wypuszczane są kolejne słuchawki, przy czym jedna nowość od razu zastępuje następną. Ale czy tam jest jakość dźwięku? Czy ich wychwalana cytra śpiewa równie słodko? Już niedługo się o tym przekonamy.


Opakowanie, wyposażenie, wygląd

O ile pudełka trzech modeli różnią się od siebie nieznacznie, o tyle zestaw jest po prostu identyczny. We wszystkich przypadkach otrzymujemy małe plastikowe etui, parę pianek i 3 pary silikonowych dysz, każda z wąskimi i szerokimi rdzeniami. Za tę cenę oczywiście chcielibyśmy więcej, ale też nie ma się czego czepiać.
O projekcie. TFZ Tequila 1 wizualnie w żaden sposób nie podpowiada alkoholu. Muszle są aluminiowe, matowe i przyjemne dla oka. Cała kolorystyka jest całkiem adekwatna. Ponieważ jest to model otwarty, na płytach czołowych znajdują się szczeliny, dokręcane nylonem. Dopasowanie jest nienagannie wygodne. Słuchawki posiadają dynamiczny przetwornik z grafenową membraną o średnicy 8,9 mm. Pleciony kabel z miedzi beztlenowej ma prosty wygląd, ale nie jest podatny na splątanie. Złącza są dwupinowe. Nie nazwałabym ich szczególnie wytrzymałymi, ale nie odpadają same z siebie.
Przechodząc do TFZ Secret Garden. Są wykonane z plastiku, to zwykłe chińskie pseudo kustomy. Nie podobał mi się kształt i dopasowanie mogłoby być lepsze, choć wszystko jest kwestią indywidualną. Przynajmniej pod względem wagi słuchawki są lekkie. Tutaj również zastosowano grafenowy przetwornik i technologię podwójnego magnesu. Dołączony do zestawu drut jest miękki, lepki i czasem się plącze. Spośród trzech modeli to właśnie ten chciałem natychmiast wymienić, pozytywnie wpłynął na brzmienie i na moje nerwy. Złącza są dwupinowe.
Cóż, pozostaje TFZ King Pro. Obudowy są aluminiowe, ciężkie, o gładkich liniach i ergonomicznych krzywiznach. W zasadzie są duże, ale pasują bez problemu. Model posiada grafenowy głośnik z 12mm membraną, wydawało się, że nie ma na niego miejsca. Stockowy kabel jest potulny i jakościowo opleciony, widelce są solidne, nie ma do nich pytań.


O dźwięku

Główne testy przeprowadzono na odtwarzaczach Questyle QP1R i QLS QA361.

TFZ Tequila 1.
Brzmienie tego modelu jest miękkie i wyciszone. Miłośnicy basu powinni się nim zainteresować. Kolejnym mocnym punktem dostawy słuchawek jest szeroka i głęboka scena z efektem obecności. Na dobrym źródle muzyka jest fascynująca i przyjemna do słuchania.
Teraz o minusach. Barwy nie można nazwać autentyczną. Wysokich częstotliwości jest niewiele, choć oczywiście dźwięk nie stacza się całkowicie w ciemność, jak to się czasem zdarza. Dopracowanie szczegółów mogłoby być lepsze.
W zakresie częstotliwości. Bas jest masywny i ma duży wolumen. Zarówno średni bas, jak i najniższe rejestry są dobrze dopracowane. Zauważalny jest nacisk na niskie częstotliwości.
Średnica jest ciepła i komfortowa, dość słyszalna, choć cofnięta. Dźwięk jest gładki, rozciągnięty, niespieszny. Instrumenty mają masę i są ładnie oddzielone od siebie.
Wysokie częstotliwości są zauważalnie wyścielone, nie tną ucha, co dla wielu osób jest bardzo istotne, ale na gatunkach akustycznych żałośnie brakuje jasności.



TFZ Secret Garden
W tym przypadku sytuacja jest odwrotna. Słuchawki są jasne, niezwykle szczegółowe, ale suche i surowe. Barwy są bliższe neutralności, ale czasem mogą zbaczać w stronę plastikowej surowości. Scena jest mniejsza, a znacznie gorsza w głębi. Ale do słuchania mikroniuansów ten model jest chyba najlepszy z całej trójki.
Niskie częstotliwości są umiarkowanie dociążone, normalnie kontrolowane, szybkie i wyraźne. Ilościowo nie ma ich zbyt wiele, ale w zupełności wystarczą dla większości gatunków.
Średnica jest jasna i wyraźna, dość sucha i dźwięczna. Ze względu na szczegółowość i szybkość jest dobry transfer emocji.
Wysokie tony trochę pikają, ale rozdzielczość jest odpowiednia, biorąc pod uwagę cenę. Nie ma na nich nieakceptowalnej jasności, natomiast słuchawki są w stanie wyjść dość daleko w górę i odtworzyć całe spektrum.


TFZ King Pro
Ta opcja jest najbardziej zrównoważona. Myślę, że to jest ten, który z tych trzech wybrałabym dla siebie. Słuchawki są dość szczegółowe, zachowują trójwymiarową scenę i wagę instrumentów. Obraz jest trójwymiarowy, jeżdżący i dość przejrzysty. Pod względem rozdzielczości model ten również wygrywa. Z wad - chciałbym jeszcze mniejszego podkreślenia basu i mniejszej suchości w środkach. Ale ogólnie słuchawki brzmią przyjemnie.
W zakresie częstotliwości. Bas jest perkusyjny, ważki i ulgowy. Jest ich dużo w ilości, ale nie wkradają się do środka.
Średnie częstotliwości są szybkie, zrozumiałe, trochę skłonne do suchości.
Wysokie tony nie są ostre, ale nie są też przycięte, grają żywo i czysto. Jak na klasę samą w sobie, jest to znakomita wydajność zasięgu.