Recenzja słuchawek basowych Pioneer SE-MJ751

Produkty japońskiej marki Pioneer nie są lubiane przez audiofilów. Rzeczywiście, w ofercie tego producenta sprzętu audio nie sposób znaleźć modelu, który mógłby na równi konkurować np. z Sennheiserem HD800 czy Grado PS1000. Z drugiej strony, publiczność, dla której przeznaczone są główne produkty Pioneera, nie pretenduje do niczego nadzwyczajnego. Są przede wszystkim DJ-ami, miłośnikami muzyki syntetycznej i hardcorowymi fanami thrashu. Produkty Pioneer mają charakterystyczny design Hi-Tech, co automatycznie sprawia, że każdy model jest modny i popularny wśród młodych ludzi.

Rzeczywiście - nowy Pioneer SE-MJ751 Bass Head nie wstydzi się pokazać znajomym. Wygląd tych słuchawek japońskiej marki ma wiele wspólnego z designem dobrze promowanej ostatnio marki Monster. Poduszki nauszne z białej skóry syntetycznej oraz jednoczęściowa obudowa, która skrywa miseczki sprawiają, że SE-MJ751 wyglądają bardzo podobnie do niektórych modeli Monster. To tylko zewnętrzne podobieństwo, pod względem "nadzienia" obie marki nie mają ze sobą nic wspólnego.

Opakowanie i pakowanie

Opakowanie słuchawek jest dość zwyczajne. Wyświetla on standardowe kolory marki Pioneer: czerwony, biały i czarny. Na froncie znajduje się zdjęcie głównego elementu słuchawek, czyli regulatora basu na kubku.

Z boku znajduje się przezroczyste okienko, przez które widać kubek. Wygląda bardzo ładnie i w zasadzie dobrze sprawdzi się jako prezent.

Z tyłu pudełka tradycyjnie umieszczono informacje o głównych cechach modelu i specyfikacji technicznej. Ale tych informacji zwykle nikt nie czyta (chyba że ktoś potrafi tylko rzucić okiem na liczby), bo większość kupujących dostaje pudełko już po dokonaniu wyboru na korzyść Pioneer SE-MJ751 Bass Head.

Opakowanie głowy basowej Pioneer SE-MJ751 jest dość skromne. Krótka dokumentacja techniczna w kilku językach oraz niewielki papier zawierający cenne wskazówki, gdzie należy odłożyć słuchawki, gdy staną się bezużyteczne. Oprócz tego papierka są jeszcze same słuchawki i odłączany kabel. Wszystkie one są szczelnie przymocowane do plastikowej podstawy za pomocą opasek kablowych.

Warto wspomnieć, że głowa basowa Pioneer SE-MJ751 posiada również młodszą wersję, SE-MJ721. Różnica między tańszą parą słuchawek a modelem Bass Head jest taka, że SE-MJ721 mają tylko jedną parę 40-milimetrowych przetworników, nie mają regulacji basu, a impedancja jest dwukrotnie wyższa - 32 omy. Pasmo przenoszenia mniejszego modelu jest niemal takie samo (6Hz - 28kHz), czułość jest dokładnie taka sama jak w przypadku głowy basowej SE-MJ751, podobnie jak moc.

Projektowanie i budowa

Patrząc na słuchawki, ma się wrażenie, że nauszniki i pałąk tworzą jedną zintegrowaną całość.

Pałąk słuchawek basowych Pioneer SE-MJ751 jest dość solidny i gruby. Wykonany jest w całości z tworzywa sztucznego (łącznie z szufladami), nie ma żadnych metalowych elementów.

Na górze, pod warstwą lakieru, widać dobrze znane logo Pioneera.

Jeśli zajrzysz pod wysuwany wkład, zauważysz drut, który przechodzi z jednego kubka do drugiego: jest on wpuszczony w specjalnie uformowany rowek. Uznaliśmy, że dla twórców tego modelu bardziej logiczne byłoby uczynienie go całkowicie niewidocznym, na przykład ukrycie go za jakąś ozdobną osłoną.

Kubki są ruchome i mają dwa stopnie swobody - mogą obracać się w górę i w dół oraz częściowo obracać się wokół osi pionowej.

Należy tutaj zwrócić uwagę, że ruch wokół osi pionowej jest ograniczony do minimum. Jest to prawdopodobnie zrobione w celu utrzymania wizualnej monolityczności projektu. Ta cecha Pioneera SE-MJ751 nie ma wpływu na dopasowanie - wystarczą niewielkie kąty obrotu, aby para słuchawek dopasowała się do różnych kształtów uszu i głów.

Pady dołączone do miseczek słuchawek są bardzo miękkie. Choć poduszki nauszne w pełni pokrywają ucho, to same miseczki są średniej wielkości. Nie są tak duże, że bierze się je za słuchawki monitorowe, ale nie są też zbyt przenośne i nie da się ich schować do kieszeni czy ostrożnie włożyć do torby.

Wkładki douszne wykonane są z poliuretanu. Są białe, co z pewnością wzbudzi wiele kontrowersji wśród fanów przenośnego audio. Dla niektórych kolor jest na tyle nieakceptowalny, że są już pewne doświadczenia z przemalowywaniem nauszników na klasyczną czerń. Na poniższym zdjęciu widać efekty takiego "moddingu" z poduszkami nausznymi Pioneer SE-MJ751.

Naszym zdaniem nie ma nic szczególnie tragicznego w tym, że kolor klocków jest jasny. Skórzane nauszniki nie brudzą się tak, jak mogłoby się wydawać, można je łatwo przetrzeć miękką szmatką, a zresztą biel i czerń zawsze dobrze ze sobą współgrają.

Kolejny kawałek białej ceraty widać po wewnętrznej stronie opaski. Starannie przymocowana do głównego łuku, wkładka dodaje do dopasowania z pewnością. Jest dużo miejsca na opaskę, a ruchome elementy mocno się klikają.

Design modelu jest bardzo stylowy. Oprócz wspomnianej konstrukcji pałąka, która daje wrażenie jednoczęściowej konstrukcji, słuchawki wyróżniają się charakterystycznym polerowanym połyskiem. Materiał, z którego wykonano słuchawkę to czarny, błyszczący plastik, który wygląda jak klapa fortepianu. Jest to bardzo brudne, ale piękno jest poświęceniem. Ci, którzy chcą wyglądać jak najlepiej, będą musieli nosić w kieszeni chusteczki higieniczne lub częściej myć ręce.

Nauszniki mają nieco inną fakturę. Wykonane są z tego samego tworzywa, ale mają promienisty relief, który przypomina rowki na płycie winylowej. W efekcie kubki nie są lustrzane, ale jak po mocnym polerowaniu, z regularnymi rysami. Ta część słuchawki stale rzuca charakterystyczny odblask w kształcie krzyża. Jeśli przyjrzysz się dokładnie, zauważysz, że grzbiety miseczek nie są takie same. Główną różnicą w kubkach jest obecność malutkiej dźwigni na jednym z nich. Okrągła ścianka lewej słuchawki to zamaskowana regulacja poziomu basu, jedna z cech tego modelu. Można go obracać, dodając lub odejmując poziom przekazywanego basu.

Szkoda, że do tego modelu Pioneer nie dołączył jedwabnej torby do przechowywania SE-MJ751, albo chociaż chusteczki. Najmniejsze uderzenie lub przypadkowe upuszczenie na stół i zarysowanie polerowanej powierzchni słuchawek jest zapewnione. Z drugiej strony, te słuchawki nie są przeznaczone do ukrywania przed ciekawskimi oczami. Wręcz przeciwnie, prawdopodobnie będą one wisiały na szyi noszącego przez cały czas, choć być może w upalne dni nie będą zbyt odpowiednie.

Choć dopasowanie słuchawek jest dość wygodne, a siły nacisku nie można nazwać nadmierną, to jednak ucisk na uszy może powodować dyskomfort, zwłaszcza jeśli słuchawki Pioneer SE-MJ751 Bass Head pozostawimy włączone zbyt długo, powiedzmy słuchając przez kilka godzin. Ale to jest chyba sprawa indywidualna.

Sekret głębokiego basu

Jak więc działa wzmacniacz basowy na kubku? Tajemnica działania tej części słuchawki stanie się jaśniejsza, gdy zajrzymy do wnętrza konstrukcji miseczek.

Faktem jest, że w każdej nausznicy znajduje się nie jeden, a dwa przetworniki. Przetworniki, które bazują na metalach ziem rzadkich, mają różne średnice - 40 mm i 30 mm. Pełnią one taką samą rolę jak przetworniki w wielodrożnym systemie głośnikowym. Jeden sterownik pozwala na pokrycie niższych częstotliwości, drugi sterownik skupia się na transmisji wysokich częstotliwości.

Szczególne jest również rozmieszczenie pary sterowników. Przetwornik o większej średnicy siedzi na mniejszym, który jest zamontowany na perforowanym podłożu rezonansowym. Dzięki tej akustycznej soczewce fale dźwiękowe są składane, dając słuchaczowi pełny obraz dźwięku. Regulacja basu wydaje się działać jak potencjometr, kontrolując poziom dźwięku z głośnika o większej średnicy.

Dźwignia jest łatwo wyczuwalna ręką i obraca się płynnie. To prawda, gdy dopiero co rozpakowaliśmy i podłączyliśmy słuchawki, ich działanie było nieprzyjemnie zaskakujące. Po pierwsze, podczas jego obracania słychać było wyraźne trzaski, po drugie, w jednym z jego położeń wyraźnie słyszeliśmy brak wyważenia, którego przyczyną była niesynchroniczna regulacja lewego i prawego głośnika. Jednak po pół godzinie aktywnego używania owego "koła" trzaski całkowicie zniknęły, a nierównowaga stawała się coraz mniejsza aż do wyrównania. Być może nowy potencjometr nie działał prawidłowo, dopóki się nie przetarł.

Aby zrozumieć, gdzie jest lewa słuchawka, a gdzie prawa, można albo poszukać gniazda regulacji basu i podłączenia kabla (powinny być po lewej stronie), albo poszukać ledwo widocznych oznaczeń L i R na łuku korpusu.

Drut

Przewód dołączony do Pioneer SE-MJ751 ma długość 1,2 metra. Jest to optymalny rozmiar, który wystarczy, aby podłączyć słuchawki do odtwarzacza w kieszeni, lub aby oglądać film na tablecie/laptopie bez przeszkadzania innym. Na obu końcach kabla znajdują się wtyczki 3,5mm.

Kabel jest, jak można się spodziewać, biały, dopasowany do koloru poduszek nausznych. Jest miękki, a izolacja na wtyczkach dość dobrze chroni przewód przed niepotrzebnymi załamaniami i zagięciami. Jeśli z jakiegoś powodu Ci się nie spodoba, możesz go później wymienić na dowolny podobny, skręcony lub prosty. Do podłączenia tego przewodu służy złącze znajdujące się na lewym nauszniku słuchawek. Na kablu nie ma regulatorów głośności, i to nie bez powodu - obrotowa dźwignia basowa jej nie zastąpi.

Dźwięk

Słuchawki Pioneera mają konstrukcję zamkniętą, a to daje pewne podstawy do tego, aby sądzić, że model ten powinien charakteryzować się basowym brzmieniem i zapewniać dobrą redukcję szumów. Teoria i praktyka są jednak w tym przypadku rozbieżne. O ile z basem jest w tym modelu wszystko w porządku, to redukcja szumów Bass Head jest raczej przeciętna. Dla tych, którzy noszą słuchawki na zewnątrz, może to być nawet dobre rozwiązanie, bo wciąż trzeba zachować jakieś połączenie ze "światem zewnętrznym".

Pierwszym wrażeniem z odsłuchu słuchawek było łagodne rozczarowanie. Górne częstotliwości były nieobecne, a wszystko przykrywał mocny bas. Ale to było pierwsze wrażenie, które zostało zastąpione całkiem innym, gdy ściągnęliśmy regulację basu z pozycji maksymalnej. Po przesłuchaniu sporej ilości muzyki różnych gatunków i wykonań zmieniliśmy nasz punkt widzenia na bardziej pozytywny. Albo Twoje uszy przyzwyczaiły się do specyficznej barwy dźwięku, albo udało Ci się wybrać dokładnie "złoty środek" dla położenia regulacji basu.

Pioneer SE-MJ751 brzmiał nadspodziewanie dobrze w przypadku muzyki klubowej. Kiedy recenzja była już napisana, odkryliśmy na oficjalnej stronie Pioneera notatkę od twórców dotyczącą tego modelu. Twórcy Bass Head twierdzą w nim, że brzmienie słuchawek zostało dostrojone specjalnie do muzyki klubowej. I świetnie, że ten opis pokrywa się z naszymi obserwacjami.

Słuchawki te przede wszystkim wydobywają kompozycje, w których występują partie perkusyjne. Słuchawki dobrze radzą sobie z przekazem lekkiego jazzu, podobało mi się jak gra kontrabas, soft rocka słucha się bardzo dobrze. Saksofon w Pioneer SE-MJ751 Bass Head wydawał się nudny i jakoś nie prawdziwy. Z drugiej strony gitara i fortepian brzmią w tym modelu całkiem przyzwoicie, choć nie tak szczegółowo, jak bym chciał. Podobało mi się, jak ten model gra reggae, ale znów muszę przypomnieć, że brzmienia tych słuchawek w żadnym wypadku nie można nazwać gładkim i autentycznym. Znacznie upiększają one dźwięk poprzez zmianę oryginalnych częstotliwości.

Po przesłuchaniu różnych utworów zaczęliśmy eksperymentować z kółkiem obrotowym na lewym kubku. Początkowo regulator basu dał nam do zrozumienia, że jego pozycja powinna być zawsze na maksimum lub zawsze na zero. W praktyce okazało się jednak, że najlepiej zostawić go w pozycji pomiędzy średnim a najmocniejszym basem. Faktem jest, że maksymalne podbicie basu w tym modelu prowadzi do tego, że słuchawki nie interpretują już niższych częstotliwości, ale po prostu szumią, zniekształcając oryginalny materiał audio nie do poznania. Efekt jest taki, jakby w edytorze audio podnieść bardzo mocno dolny zakres equalizerem lub filtrem, przez co muzyka "warczy".

Przy najniższym ustawieniu otrzymujemy drugą skrajność. W tym przypadku brzmienie Pionierów szczerze się psuje i staje się tak suche, że momentami przypomina wręcz tanie chińskie wyroby. Mimo to, tej parze słuchawek brakuje uwagi w zakresie średnich i wysokich częstotliwości. Dzieje się tak pomimo tego, że dolny zakres jest o dziwo dopracowany bardzo, bardzo dobrze. Karta katalogowa Pioneera SE-MJ751 wymienia zakres odtwarzania od 8 Hz do 28 kHz, ale górny zakres przenoszonych częstotliwości nie robi wrażenia, przez większość czasu pozostając w głuchym cieniu.

Kompozycje muzyczne na tym modelu zyskują ładny soczysty bas, jeśli oczywiście nie będziemy nadużywać skrajnych położeń gałki na lewym kubku. Nie można powiedzieć, że tej parze słuchawek w jakikolwiek sposób brakuje basu. Basu jest dużo, a co najważniejsze - nie jest zepsuty, bas jest bardzo asertywny, ale nie "puka" i nie grzechocze (w szczypcie można je "poprawić" gałką).

Bas to jednak nie cała muzyka. Dźwiękowi w Pioneerze SE-MJ751 brakuje zwiewności, renderowanie scen jest bardzo skompresowane - naszym zdaniem to duża wada tego modelu. Zakładając tę parę słuchawek i zamykając oczy nie dostrzeżemy wolumetrycznego obrazu, wiele utworów jest odtwarzanych wprost na górze słuchacza. To, że model ten nie ma gładkiego, zrównoważonego brzmienia jest oczywiście zamiarem jego twórców.

Szczególny sposób postrzegania muzyki przez Pioneera SE-MJ751, przez pryzmat basu, nie spodoba się każdemu. Jedni lubią "jak jest", dla niektórych ważne jest, żeby dźwięk był "piękny", a debata o tym, kto ma rację, a kto nie, nie ma żadnego sensu. Dla każdego Indianina znajdzie się małpa. Lubisz soczyste brzmienie, o którym można powiedzieć, że "przechodzi przez twoje ciało"? Czy Twoje uszy drażni klekot talerzy i krzątanie się wokalisty na stołku? W takim razie Pioneer SE-MJ751 powinien załatwić sprawę. Uważasz, że odtwarzany materiał audio powinien być autentyczny w stosunku do atmosfery panującej w studio - to podnieś cenę, SE-MJ751 to nie jest model dla Ciebie, poszukaj innych modeli, np. droższych Sennheiserów czy Beyerdynamiców.

Słuchawki Pioneer są wykonane tak, aby najgorszy odtwarzacz brzmiał solidnym basem. Nie trzeba szukać w menu odtwarzacza audio korektora do podniesienia basu - SE-MJ751 już go ma podniesionego i podkreślonego. Impedancja tej pary słuchawek wynosi 16 omów, więc są one dość "pompowane" przez każde przenośne urządzenie audio. Nie spodziewajcie się jednak, że zakładając tę parę słuchawek, usłyszycie jakieś nowe niuanse w kompozycji muzycznej. Ale będzie więcej rytmu i poczujesz muzykę uszami, jeśli nie ciałem.

Słuchawki mają jeszcze jedną wadę, która ujawniła się po aktywnym odsłuchu w trybie "maksymalny bas". Ponieważ bas i średnica są jasno przekazywane, zaczynasz szczególnie dobrze czuć rytm i nabierasz ochoty na podkręcenie głośności. Nie dziwi więc fakt, że w porównaniu do konwencjonalnych słuchawek dousznych, Pioneer SE-MJ751 zużywa zauważalnie więcej energii, a bateria odtwarzacza rozładowuje się znacznie szybciej. Cóż, taka jest cena za "dodatkową" parę przetworników i za wysoką moc modelu.

Wniosek

Trudno powiedzieć, jak długo ten model przetrwa, ale możemy założyć, że Pioneer SE-MJ751 ma duże szanse na dotrwanie do terminu. Korporacja Pioneer Europe NV obiecuje, że słuchawki będą prawidłowo służyć swojemu właścicielowi przez co najmniej pięć lat. Nie, to nie jest okres gwarancyjny dla tego modelu, to jest oficjalna data serwisowania takiego towaru dostarczonego na rynek ukraiński.

Informacje te znajdują się w małej dokumentacji dołączonej do słuchawek. Jest tam też napisane, że podkładki mogą stracić swój wygląd podczas użytkowania lub (co dziwne) po długim przechowywaniu. Można je oczywiście, według dewelopera, bez problemu zamówić w serwisie, ale wydaje nam się, że te słuchawki szybciej wyjdą z mody.

Jeśli więc kupicie te basowe "uszy", nie żałujcie ich, są stworzone do słuchania, a w najgorszym wypadku po prostu do noszenia na szyi. Wyobrażacie sobie, jak rozczarowujący byłby widok popękanego poliuretanu, mimo że słuchawki były przechowywane miesiącami w szafie i noszone tylko przy najbardziej uroczystych okazjach?

Nie będzie można nosić słuchawek w kieszeni. Choć deweloper twierdzi, że ta para jest stworzona do sojuszu z przenośnymi odtwarzaczami, w tym iPodem i iPhonem, to jednak noszenie takich "uszu" wszędzie nie jest zbyt wygodne. Słuchawki są trochę duże jak na ulicę i nie mają żadnej składanej konstrukcji. Ponadto, łatwo je zarysować.

Zalety:

Głęboki piękny bas;
oryginalny design.

Wady:

brak zrównoważonego dźwięku;
plastik łatwo się brudzi i rysuje





.