Recenzja Meze Rai Solo. Spojrzenie na okręt flagowy

Nie tak dawno temu wpadł mi w ręce całkiem nowy model Meze Rai Penta. Nakładki wewnątrzkanałowe firmy Meze okazały się sukcesem, więc z wielkim zainteresowaniem czekałem na ich kolejny model. Zdecydowano się nazwać go Rai Solo, a z nazwy jasno wynika, że chodzi o pojedynczych kierowców.

Ponieważ trzeba było oszczędzać rzadkie przetworniki armaturowe, w słuchawkach zastosowano przetworniki dynamiczne. Ale w dzisiejszych czasach to już nic dziwnego, więc membrana została wykonana jako przewodząca, aby pozbyć się tradycyjnych przewodów, biegnących do cewki. Według producenta wyraźnie zakłócają one równomierny ruch, zniekształcając dźwięk - na wewnętrznej stronie zaworu pudełka z zestawem znajduje się nawet rysunek przedstawiający strach i przerażenie w przypadku porowatej "tradycyjnej" membrany oraz idealnie gładki ruch markowej membrany przewodzącej prąd elektryczny. Słuchawki są jednak pozbawione superpokrywy, więc na pudełku znajduje się znacznie więcej nadruków. Zastosowano 3 gradacje kolorów - srebrny, szary i również szary, ale ledwo zauważalny. I o ile pierwsza odpowiada za rysunek wszystkich kątów słuchawek, logo, - jest nawet miejsce na dumne zaprojektowane i opracowane w Baia Mare w Rumunii, druga odpowiada za mniej ważne, ale niezbędne specyfikacje techniczne i inne informacje, ostatnia na tylnej stronie pudełka nad kodem kreskowym oznaczona jest wszelkiego rodzaju znakami certyfikacji produktu, a pod nim ledwo widoczna skromna produkcja made in China. Ale daj spokój, kto nie jest bez winy? Ostatecznie to klient decyduje o jakości końcowej.

Pudełko jest czarne z nadrukiem na skórze, zamykane klapką magnetyczną, która ma okienko, dzięki czemu można się upewnić, że słuchawki cierpliwie czekają na użytkownika na piankowym etui - ogólnie rzecz biorąc, wszystko jest bardzo standardowe, a nawet trochę nudne. Chociaż może nie jestem dobry w otwieraniu pudełek w zabawny sposób.

W zestawie słuchawek jest ślad powściągliwości. Dlatego ja również powstrzymam się od szczegółowych opisów, tradycyjnie skupiając się na ważnych, moim zdaniem, punktach. Z przyjemnego - sprawa. Jest on mniej więcej taki sam jak ten flagowy, wykonany z dobrej jakości skóry (o ile w przypadku topu liczyliśmy na skórę, tutaj będziemy realistami) z metalowym logo, z zamkiem błyskawicznym i podobny do tego na okulary.

Obudowa słuchawek również wykazuje ciągłość z modelem Penta - ten sam rozmiar, ta sama konstrukcja, te same eleganckie linie. Biorąc pod uwagę nienaganną ergonomię, mogę tylko pochwalić to ujednolicenie. Nazywałem już Rai Penta uczniami FitEar pod względem ergonomii, a testując Rai Solo, ponownie jestem zachwycony doskonałym, wygodnym dopasowaniem. Tym razem słuchawki nie zostały zabarwione, lecz wykonane z polerowanej stali nierdzewnej. Obudowy składają się z dwóch dobrze dopasowanych, odlewanych ciśnieniowo połówek. Na zewnątrz, z boku, znajduje się logo firmy, a kanały są oznaczone czerwonymi i niebieskimi wypustkami. W obudowie tuż nad wylewkami znajdują się małe otwory kompensacyjne.

Mimo pozornej prostoty słuchawki wyglądają dyskretnie, ale stylowo. Do wymiany kabla zastosowano wysokiej jakości złącza mmcx bez żadnych niuansów, dzięki czemu nie ma problemu z podłączeniem dowolnego kabla niestandardowego.

Dołączony do zestawu kabel jest dość cienki, podatny na splątanie, w komplecie z formowalnymi wkładkami dousznymi, które skutecznie niwelują występujący efekt mikrofonu. Gniazdo jest dość kompaktowe, ustawione pod kątem i częściowo przezroczyste. Złącza po stronie słuchawek są dość masywne, mimo zagruntowania. Szerokie niebieskie i czerwone pierścienie u podstawy złączy kablowych służą do oznaczania kanałów.

W przypadku słuchawek dynamicznych wpływ kabla jest pomijalny (przynajmniej nie ręczę, że nie jest to efekt placebo), więc bezpiecznie przetestowałem je na znanych mi ALO Audio Reference 8 i Linum SuperBax. Dysze zestawu nie są złe, ale ostatecznie najbardziej odpowiadały mi dysze JVC Spiral Dots. W dalszej części opisany zostanie dźwięk dla tej kombinacji. W wersji stockowej różnica jest niewielka, jeśli w ogóle występuje, to tylko nieznaczna.

Tak więc ogólne brzmienie słuchawek jest również zgodne z duchem Penty - dość spójne, muzykalne, gładkie i emocjonalne. Słuchawki Meze Rai Solo radzą sobie z większością gatunków muzycznych, skutecznie uzupełniając je swoim brzmieniem.

Głośniki niskotonowe nie sięgają głębin piekielnych, ale nie muszą tego robić, aby dostarczyć muzykę. Pomimo położenia nacisku na średni bas, kontrola jest całkiem dobra. Bas jest nieco tłusty, co dodaje masy i ciężaru kopnięciom, a dźwięk jako całość jest bardziej monumentalny. Dźwięki nie są najlepiej skonstruowane, ale muzyczny i emocjonalny wydźwięk to wybacza. Jeśli chodzi o szybkość, słuchawki są przeciętne. Nie należy ich obciążać wymagającymi szybkimi gatunkami, ale poza tym Solo jest wystarczająco dobre. Perkusja brzmi solidnie i skutecznie, gitara basowa nie daje o sobie zapomnieć, a kontrabas zapiera dech w piersiach.

Niskie częstotliwości są dopasowane do średnich tonów. Nieco wygładzona i zmatowiona, pozwala w pełni oddać emocje zawarte w nagraniu. Dzięki ogólnej prezentacji, przesuniętej w stronę szczegółów makro, słuchawki doskonale rozpoznają rozpoznawalne barwy i manieryzmy wykonawców. Lekkie uwypuklenie górnej średnicy dodaje ekspresyjności i przejrzystości temu zakresowi, dzięki czemu dźwięk jest bardzo żywy i efektywny. Wadą takiej wysokości dźwięku jest to, że niższe tony średnie mogą brzmieć sztywno. Jest to szczególnie widoczne na przykład wtedy, gdy wokalista nie dysponuje wysokim głosem - np. barytonem - i nie jest to specjalnie podkreślone w nagraniu.

Akcent na zakres wysoki przechodzi płynnie również na początek zakresu wysokiego, tworząc ekspresyjne, jasne i przejrzyste brzmienie. Niestety, zasięg nie jest tak dobry. Słuchawki dobrze odtwarzają ataki, dźwięk jest raczej pełny i realistyczny, ale jeśli chodzi o zaniki - tutaj słuchawkom brakuje rozdzielczości, przez co dźwięk wychodzi nieco szorstki i uproszczony, zwłaszcza w skomplikowanych momentach orkiestrowych, na przykład z dużą ilością smyczków.

Scena ma przeciętną wielkość na szerokość i głębokość, w niektórych miejscach cecha transmisji VSF daje efekt dodatkowego rozdzielenia planów i większej głębi, ale nie jest to minus.