Recenzja słuchawek Beyerdynamic T1 3rd Generation. Ostateczny test dźwięku

Wszyscy kochamy Beyerdynamic. W ofercie słuchawek znajdują się modele przeznaczone do profesjonalnej pracy z muzyką, audiofilskich sesji, podróży, a nawet słuchawki dla graczy. Osobiście wiele osób z mojego otoczenia jest posiadaczami tej niemieckiej marki od wielu lat. A dziś proponuję kontynuować moją serię recenzji flagowców z kolejną nowością. Do testu trafiły Beyerdynamic T1 3rd Generation, topowe otwarte słuchawki pełnowymiarowe. Zaktualizowany starszy model otrzymał szereg usprawnień i ulepszeń, stał się przyjaźniejszy dla źródeł przenośnych, nie jest już rozwiązaniem stricte stacjonarnym. Jakie inne zmiany zostały wprowadzone w trzeciej generacji? Jak dobra jest sygnatura dźwiękowa w tym miejscu? Przekonajmy się.

Wrażenia wizualne

Przed nami stoi duże i okazałe białe pudło wykonane z wysokiej jakości tektury. Od razu rzuca się w oczy inspirujący i skromny napis na nim: "Twoja elegancja. Twoje arcydzieło. Twój Beyerdynamic. Po dalszej lekturze właściciel znajdzie tu wiele cech charakterystycznych modelu, doceni szczegółowy opis zastosowanych technologii, dowie się nieszczególnie przydatnego faktu, że firma zbliżyła się o krok do perfekcji, a znacznie bardziej przydatnego, że słuchawki są "Made in Germany". Tak więc, Chi-Fiphobes mogą odetchnąć z ulgą, model ten naprawdę nie ma nic wspólnego z Chinami. Produkt czysto niemiecki pod każdym względem.
W zestawie otrzymujemy ciemnoszare materiałowe etui z twardą ramką oraz poręczną metalową przejściówkę z wtyku 3,5 na stały 6,3. Od razu powiem, że etui jest bardzo dużych rozmiarów, przypominało mi wręcz dziecięcy plecak. Oczywiście producent chciał dodać poczucie premium, ale jak na razie mogę tylko stwierdzić, że nie jest to najlepsza opcja do transportu.
O projekcie. Słuchawki wyglądają cholernie słodko, szczerze mówiąc. Swoją drogą, same w sobie są dość kompaktowe i nie trzeba było do nich wkładać aż tak wielkiej obudowy, Beyerdynamic... Zresztą, nie o to chodzi. Konstrukcja wykonana jest z lakierowanej stali nierdzewnej i anodowanego aluminium, pałąk jest elastyczny, a miseczki są małe i zgrabne. Idealnie przylegają do ucha, ale nie czuć, że jest to lop, co jest niezwykle cenne w przypadku pełnego rozmiaru. Kolorystyka jest surowa i niedopowiedziana, ale uniwersalna. Pałąk pokryty jest miękką skórą i posiada wyściełane nauszniki. Wymienne poduszki nauszne wykonane są ze specjalnego weluru, co jest zaletą przy wielogodzinnym słuchaniu. W ogóle, połączenie wszystkich materiałów jest haptycznie interesujące, to tworzy uczucie uroczystości i drogie ozdobne zabawki w rękach. Na komfort również nie można narzekać, dzięki niewielkiej wadze, otwartej obudowie i poduszkom nausznym wypełnionym pianką z pamięcią, zmodernizowane T1 w ogóle nie męczą.
Co do kabla zasilającego. Model ten dostarczany jest z trzema metrami przewodu z miedzi beztlenowej OCC 7N w izolacji z tkaniny, ze standardową wtyczką 3,5. Patrząc w przyszłość należy zauważyć, że impedancja Beyerdynamic T1 3rd Generation wynosi tylko 32 omy, zamiast 600 omów w Beyerdynamic T1 2 generacji. W związku z tym wydaje się, że słuchawki nie są już tylko do domu, można je zabrać wszędzie i słuchać z odtwarzaczem. Nie pytajcie mnie, jak to się łączy z otwartą konstrukcją miseczki i 3-metrowym kablem, nie wiem. W każdym razie, jeśli planujecie używać tego modelu jako przenośnego, polecam zamówić do niego krótszy kabel. I najlepiej zbalansowane, odtwarzacze przez symetryczne wyjście mają zwykle większą moc. Złącza są jak zwykle 3,5.


Specyfikacje i kompatybilność

  • - Zakres częstotliwości: od 5 Hz do 50 kHz;
  • - Czułość: 100dB;
  • - Impedancja: 32 ohm.

W praktyce słuchawki okazały się umiarkowanie ciasne i nie najczulsze, mimo kuszącej charakterystyki. Nowoczesne odtwarzacze Hi-Fi klasy średniej i premium pewnie je uciągną, ale podłączanie nowego T1 3. generacji do budżetowego urządzenia nie ma sensu. Nie mówię nawet o smartfonie. Generalnie jest to poważny model, który z odpowiednią mocą pięknie się otwiera, nie wymaga ogromnych wzmocnień, ale też nie kołysze się na wietrze.
O kierowcach. Są to opracowane na zamówienie przetworniki dynamiczne z 45-milimetrową membraną i renomowanym układem magnetycznym Tesla. Ich pochylone ustawienie wpływa również na dźwięk, dodając scenie głośności. Nadszedł czas, aby dowiedzieć się, jaki jest wynik.

O dźwięku

Główne testy przeprowadzono z odtwarzaczami Astell&Kern A&Ultima SP2000, iBasso DX300 oraz QLS QA361.
Zacznę od subiektywnego stwierdzenia, że nowe flagowce Beyerdynamica są bardzo urokliwe. Słuchawek tych można słuchać w każdym nastroju, niezmiennie dostarczają porcję przyjemnych emocji. Podsumowując, mamy do czynienia z solidną koncepcją, w której komfort jest na pierwszym miejscu. Ale to nie wszystko. Zaletą T1 trzeciej generacji jest to, że gra po prostu pięknie. Modelka wie, jak się podobać, wie, jak bez wysiłku i inteligentnie obchodzić się z materiałem muzycznym. Kunszt konstruktorów dodaje charakterystyczne niuanse do przekazu dźwiękowego, to jak próba na szlachetnym metalu, która gwarantuje wysoką jakość. Mam kilka uwag krytycznych, które omówimy dalej, ale mogę śmiało powiedzieć, że wady te miały niewielki wpływ na moje ogólne wrażenia po testach. Słuchawki brzmią przyzwoicie, to fakt.
Samo pismo jest aksamitne, lekko przyciemnione, ważkie, ale zrozumiałe. Paleta akustyczna jest szlachetna, miękka i wyrafinowana, bez agresji. Jakbyście siedzieli tam, słuchali muzyki, a wokół, jak w piosence Wysockiego, na starym parkiecie topią się świece. Nie gwarantuję, że taka luźna maniera przypadnie do gustu fanom suchej analizy i technicznego podkreślania mikro niuansów, słuchawki są przecież wysmakowane, nawet jeśli dodano im ciepła w stopniu, który osobiście uważam za akceptowalny. Nie zaszkodzi jednak przetestować je samemu przed zakupem. Z drugiej strony, po krótkiej adaptacji, wręcz przeciwnie, trudno oderwać się od tej miodowej, harmonijnej panoramy.

W zakresie częstotliwości

Bas jest smaczny, akcentowany, szybki i gęsty. Charakteryzują się one dobrym reliefem, doskonałą lokalizacją w przestrzeni i akceptowalnym zróżnicowaniem tekstur. Głębokość nie jest rekordowa, mogłaby być lepsza, ale baza buduje się poprawnie. O ile uderzenie ma dużo mocy, a na przesterowanych utworach zakres po prostu wpada w wibracje, o tyle bas wcale nie jest męczący. Być może wpływa na to dobra kontrola fadesu.


Średnica jest niepodbarwiona, solidna, spokojna, zdominowana przez składową makro. Zwrócę uwagę na ciekawy efekt, który nie jest spotykany w każdych słuchawkach. Dzięki ciężarowi i długości banknotów model tworzy zaskakująco holograficzny, trójwymiarowy i spójny obraz. Wie, jak grać przestrzenią, układając partie tak, by melodia płynęła prężnie, z zaangażowaniem i naturalnością. Audiofilski dreszczyk emocji, obiecuję. Otrzymujesz również soczysty zakres tonalny, a instrumenty i wokale brzmią naturalnie i żywo. T1 3rd Generation są dość krytyczni wobec jakości swojego materiału, ale są gatunkowo wszystkożerni. Najbardziej podobali mi się na dobrze nagranym jazzie, ale to nie jest granica ich możliwości. Scena jest dość szeroka, a rozwój planów w głębi mieści się w normie dla tej klasy. Z wad, chciałbym, aby szybkość była wyższa, również nie ma lekkiego polotu w średnicy, są one wciąż zdegradowane, a ich delikatność nie zawsze jest odpowiednia. Zabrakło mi wyrazistości i podkreślenia, szczegóły są tu nieco wygładzone. Gdyby jednak środek był wysuszony, to pewnie zepsułoby to całą delikatną atmosferę, więc nie będę się czepiał.


Górne częstotliwości są arystokratyczne, gładkie, zwiewne. Są one lekko podkreślone, ale nie trzeba się obawiać ostrego lub natrętnego dzwonienia, nawet osoby wrażliwe na spektrum będą zadowolone. Głośnik wysokotonowy okazał się całkiem przyjemny, z subtelnymi podtekstami, które zapraszają estetów do rozkoszowania się tym zakresem. Ale potrzebujesz źródła, które pomoże Ci je wydobyć.

O porównaniach

Ponieważ poprzednia generacja Beyerdynamic T1 była przeznaczona przede wszystkim do odsłuchu domowego z kompa na biurko, nie do końca wypada porównywać je z bohaterem tej recenzji. T1 2nd Generation jest bardziej neutralny, nieco gorszy w rozdzielczości, ale każdy z tych dwóch modeli jest nadal istotne dla jego własnego scenariusza użytkowania. A co z innymi producentami? Szybowce HiFiMan Ananda, które bardzo lubię, mają bardziej rozłożysty, jasny, napędzający charakter, z mocniejszym basem i górą, nieco jaśniejszą paletą tonalną, radosnym, asertywnym i uderzeniowym graniem. Słynne Audeze LCD-2, przeciwnie, mają chłodny, spokojny, przyciemniony dźwięk z dobrą detalicznością, znakomitą kontrolą basu i luksusową sceną, nie dodają barw i emocji, ale są ponadczasowymi, uniwersalnymi kolumnami. W zasadzie, rodzaj wciągającej magii, której można oczekiwać od Beyerdynamic T1 3rd Generation jest trudny do znalezienia gdzie indziej, i jeśli ich ciepły przekaz jest bliski twojemu sercu, to jest to twój Hi-End. Jeśli nie, wybierz zgodnie ze swoim temperamentem i preferencjami; zawodnicy tutaj są również niezwykle charyzmatyczni.