Recenzja słuchawek Bowers & Wilkins P3

Jeśli dźwięk jest dla Ciebie czymś więcej niż tylko sposobem na spędzenie czasu, ale spędzasz znaczną część swojego życia w drodze, słuchawki Bowers&Wilkins P3 mogą zmienić te przyziemne godziny w relaks i przyjemność. I nie ma znaczenia, jaki rodzaj muzyki lubisz, bo te słuchawki są niemal wszystkożerne.

Korzenie brytyjskiej firmy Bowers&Wilkins sięgają 1966 roku, kiedy to dwóch kochających muzykę, utalentowanych ludzi postanowiło stworzyć gamę głośników przeznaczonych dla wymagających słuchaczy. Od tego czasu minęło wiele lat, firma stała się znana i sławna na całym świecie, ale przez cały czas swojego istnienia nie zmieniła swojej podstawowej działalności. Systemy audio pozostały jedynym produktem, którym zajmowała się firma Bower & Wilkins. Dopiero na przełomie wieków ci wielcy konserwatyści postanowili spróbować swoich sił na rynku słuchawek, produktu bliskiego głośnikom, ale wymagającego nieco innego podejścia do produkcji.

Linia Bowers&Wilkins składa się z garstki słuchawek, ale już teraz generują one sporo szumu i kontrowersji. W końcu ceny produktów tej firmy są bardzo znaczące, a użytkownicy zepsuci przez chińskie półprodukty chcą uzyskać stosunkowo wysoką jakość, ale niedrogi produkt. Czym kieruje się kupujący płacąc pieniądze za produkty angielskiego potwora inżynierii dźwięku i co w ogóle takiego w słuchawkach Bower & Wilkins, staraliśmy się dowiedzieć na przykładzie jednego z najciekawszych produktów mobilnych - modelu P3, który przeznaczony jest dla tych, którzy często podróżują lub po prostu spędzają dużo czasu w drodze, ale nie chcą korzystać z pierwszych, jakie można znaleźć "zatyczek do uszu".

Zawartość opakowania

Słuchawki przychodzą w małym pudełku z grubej tektury, na którego odwrocie znajduje się trochę najważniejszych informacji o cechach produktu. Pojawiło się nawet zdjęcie projektu słuchawek.

Wewnątrz w miękkich piankowych wkładkach znajduje się plastikowe etui, w którym mieszczą się same słuchawki. Pod pokrywą użytkownik znajdzie dodatkowy kabel audio oraz niewielką broszurę. Trzeba zaznaczyć, że drugi kabel z opakowania jest inny niż ten, który domyślnie jest podłączony do słuchawek. Różnica polega na tym, że do mobilnych produktów Apple nie ma pilota.

Jeśli chodzi o etui, to zaskakuje ono zarówno trwałością, jak i dużymi rozmiarami, które uniemożliwiałyby noszenie go w kieszeni. Słuchawki w etui można włożyć tylko do torby, plecaka lub walizki, ale nie trzeba się martwić o ich bezpieczeństwo.

Cechy techniczne

Wygląd i ergonomia

Bowers&Wilkins P3 to magia słuchawek dousznych. Magia polega na tym, że gdy raz zobaczysz je na sklepowej półce, nigdy o nich nie zapomnisz. Nie trzeba ich brać do ręki, nie trzeba ich nawet słuchać, żeby wyczuć, że należą do elity świata audio. Oko przyciąga nie tylko oryginalny wygląd, ale także drobne detale, które są możliwe dzięki wysokiej jakości materiałów użytych do jego budowy. Kawałek, który trafił do naszego laboratorium testowego, wyróżniał się również ze względu na bardzo nietypowe, jasnoniebieskie zabarwienie. Bowers&Wilkins P3 jest dostępny w czterech kolorach: niebieskim, czerwonym, białym i klasycznym czarnym, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Srebrna obudowa Bowers&Wilkins P3 to nie plastik, ani nawet drogi plastik, ale prawdziwy metal. Zwykły gładki plastik w ogóle nie jest obecny w konstrukcji tych słuchawek. Zamiast tego zastosowano miękki gumowany materiał, ten sam, który jest używany do oplatania kabli audio. Jest miły w dotyku, nie rysuje się i nie pozostawia prawie żadnych odcisków palców, choć przyciąga kurz.

Kubki Bowers&Wilkins P3 są bardzo nietypowe. Mają one odlewaną, zamkniętą konstrukcję, której główny korpus jest wykonany maszynowo z aluminium. Wewnątrz znajduje się sterownik, zamknięty z zewnątrz miękkimi gumowymi uchwytami, a z drugiej strony miękkimi, zdejmowanymi poduszkami nausznymi. Na zewnątrz jedynym wystającym elementem jest imponujący metalowy owal, na którym widnieje logo 'Bowers&Wilkins'.

Poduszki uszne są mocowane do nauszników za pomocą silnych magnesów. Pozwala to na szybkie zdejmowanie i zakładanie poduszek usznych, a jednocześnie zapewnia, że nie zostaną one przypadkowo zgubione. Usunięcie poduszek nausznych daje użytkownikowi dostęp do hipnotyzującego obrazu. Metalowa obudowa nauszników ma wyprofilowany rowek, w którym mieści się kabel audio, a każdy kanał jest podłączony do własnego złącza. Złącze ma mały kąt ugięcia dla ułatwienia łączenia. Za ciasno splecioną syntetyczną siatką w centrum znajduje się głośnik. Fascynujący jest nie tylko niezwykły design słuchawek, ale także nienaganne wykonanie. Wszystko jest tak precyzyjnie i dokładnie dopasowane i spasowane, że zaczynasz traktować te słuchawki jak superprecyzyjny, drogi mechanizm.

Konstrukcja poduszek nausznych również nie jest prosta. Zostały one zaprojektowane tak, aby wpuszczać dźwięk do środka i utrzymywać go na zewnątrz na krawędziach. Poduszki uszne wypełnione są wkładkami z pianki memory w kształcie litery o. Z zewnątrz pokryte są tym, co według specyfikacji jest specjalną tkaniną akustyczną o bardzo oryginalnej i atrakcyjnej fakturze.

Pałąk ma metalową podstawę, która z wierzchu pokryta jest gumowanym materiałem, a w miejscu gdzie pałąk dotyka głowy znajduje się długa, miękka piankowa podkładka pokryta tym samym materiałem co nauszniki. Na końcach pałąka znajdują się solidne metalowe węzły, które obracają się, umożliwiając złożenie słuchawek do przechowywania lub transportu. Te same węzły służą również do regulacji długości opaski.

Słuchawki, które łączą pałąk z miseczkami, wykonane są ze sprytnie wygiętego stalowego drutu. Mimo pozornej zawodności tej konstrukcji, rozkręcenie nauszników jest możliwe tylko przy użyciu dużej siły. Aby to zrobić, trzeba nadepnąć na słuchawki lub zostać przejechanym przez samochód. Z kolei zrzucanie Bowers&Wilkins P3s jest całkowicie bezpieczne.

Jeśli chodzi o regulację długości nauszników, to odbywa się ona płynnie, bez charakterystycznego kliknięcia i z przyzwoitą siłą. Z jednej strony gwarantuje to precyzyjne dopasowanie słuchawek do wymagań użytkownika, ale z drugiej sprawia, że po każdym kolejnym złożeniu zawsze tracimy czas na znalezienie właściwej pozycji pałąka względem uchwytów. Nie ma podziałów pomocniczych do regulacji.

Dwa odłączane kable dołączone do zestawu są bardzo miękkie, mają mocną gumowaną osłonę, ale łatwo się plączą. Złącza do podłączenia do źródeł dźwięku w tych kablach są proste. Dla niektórych jest to plus, ale dla innych brak zwykłego złącza g będzie wydawał się niewygodny.

Bowers&Wilkins P3 jest piękny i pomysłowy, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Jest tak kompaktowy, jak to tylko możliwe, ale po rozłożeniu ma naturalne, nadające się do noszenia wymiary. Wygląd słuchawek nie tylko sprawia najprzyjemniejsze wrażenie, ale skłania do zastanowienia się nad tym, jak w ogóle powinny wyglądać słuchawki przenośne. Niektórzy oczywiście powiedzą, że w tym urządzeniu najważniejszy jest dźwięk, a nie designerskie falbanki. Tak, to bez wątpienia prawda, ale na przykład w lotnictwie mówi się, że brzydki samolot nie będzie dobrze latał. Akustyka to nie aerodynamika, ale nieatrakcyjne słuchawki częściej są "puste" w swoim brzmieniu.

Wrażenia z użytkowania i jakość dźwięku

Pomimo samej ilości technologii, wykwintnych materiałów, nienagannego rzemiosła i czystej ceny, Bowers&Wilkins P3 brzmi jak droga zabawka, więc instynktownie nie spodziewasz się niczego nadzwyczajnego. Jest to częściowo spowodowane jasnoniebieskim kolorem naszego egzemplarza. Czarny model wygląda bardziej solidnie i surowo, przez co wzbudza większe zaufanie. Nie dajcie się jednak zwieść ubraniom na słuchawkach.

Pierwsze wrażenie dotyczyło poziomu, jakiego oczekuje się od "niebieskich" słuchawek. Stłumiony dźwięk, choć o uderzająco szerokiej przestrzenności jak na tak kompaktowy model, powodował nawet pewne oszołomienie. Jakoś nie mogłem uwierzyć, że za takie pieniądze renomowany producent oferuje tak dziwne brzmienie, które rozpoznaliby chyba tylko prawdziwi koneserzy sztuki. Jednak równolegle rozwijające się myśli o audiofilskich upodobaniach i ewentualnej wadzie próbki, która trafiła do naszego laboratorium testowego, rozproszyły się w ciągu 20-30 minut jak poranna mgła. Słuchawki potrzebowały jedynie rozgrzania, po którym ich obraz dźwiękowy zaczął się widocznie i szybko zmieniać.

Dźwięk stał się wyraźnie jaśniejszy: otworzyły się wysokie częstotliwości, które do tej pory były prawie nieobecne. Pasmo przenoszenia basu jest bardziej miękkie i mniej dudniące. Jedyne, co się nie zmieniło, to jego głębia, która jest już niepodważalna, oraz przestrzenność, którą w tym przypadku można podkreślić jako wyróżnik brzmienia. Mało prawdopodobne, by większość posiadaczy lub potencjalnych nabywców modelu Bowers&Wilkins P3 zwróciła uwagę na napis "Concert for one" wypisany dużymi literami na pudełku słuchawek, a jeśli już, to z pewnością nie przywiązuje do niego wagi. I na próżno... Co dziwne, ten slogan reklamowy kryje w sobie istotę produktu. Obszerny, wszechogarniający dźwięk Bowers&Wilkins P3 ma działanie hipnotyczne. Jest chęć posłuchania starych, znanych utworów, które nawet w skompresowanym formacie MP3 nabierają, jakkolwiek banalnie to brzmi, zupełnie nowego brzmienia.

Kolejnym zwrotem w doświadczeniu dźwięku Bowers&Wilkins P3 była zmiana kabla. Domyślnie do słuchawek podłączony jest kabel z pilotem przeznaczonym do urządzeń mobilnych Apple. Zainstalowanie konwencjonalnego kabla bez regulacji głośności sprawiło, że dźwięk stał się znacznie bardziej żywy i soczysty. To było tak, jakby ze słuchawek usunięto jakąś niewidzialną cienką warstwę, tworząc poczucie względnie szumiącego odległego dźwięku. Ponadto dźwięk stał się jaśniejszy we wszystkich zakresach częstotliwości, choć przed zmianą kabla wydawało się, że wszystko jest cudowne jak było. Wszystko tak naprawdę sprowadza się do porównania.

Jeśli korzystaliście z niedrogich słuchawek, nie jest wam obca popularna, a nie audiofilska, funkcja korektora dźwięku. Z Bowers&Wilkins P3 możesz zapomnieć o korekcji dźwięku. O gustach nikt się nie kłóci, ale według subiektywnej oceny nie da się wyregulować dźwięku tak, żeby zmienił coś na lepsze. Jedna częstotliwość zaczyna wystawać, kolejna już tak, a dźwięk staje się stłumiony. Wszystko to po raz kolejny świadczy o doskonałym wyważeniu słuchawek, do którego w wielu innych modelach można się zbliżyć jedynie z pomocą różnych "ulepszaczy".

Zdejmowane nauszniki Bowers&Wilkins P3 wcale nie sprawiają wrażenia dźwiękoszczelnych. A jednak ich dość skomplikowana konstrukcja kompozytowa spełnia swoje zadanie. Dźwięk doskonale przechodzi przez specjalnie zaprojektowaną tkaninę w środku wkładki, ale nie wokół krawędzi, gdzie guma piankowa przylega do uszu, aby osłonić je przed zewnętrznymi falami dźwiękowymi. W praktyce słuchawki doskonale izolują użytkownika od rozmów, a nawet krzyków, mocno tłumią dźwięki wielkiego miasta, a także dość skutecznie przeciwdziałają wszechobecnym i denerwującym podziemnym hałasom. W tym drugim przypadku z pewnością słychać hałas zewnętrzny, ale jest on przekształcany w ciche tło o umiarkowanej głośności, które jest łatwo odbierane i nie powoduje dyskomfortu. Same słuchawki wytwarzają jednak dość duży hałas dla świata zewnętrznego. Nawet przy średniej głośności muzyka jest dość głośna dla otoczenia, więc słuchanie Rammsteina na pełnej głośności w nocy w tym samym pokoju ze śpiącą rodziną jest raczej niemożliwe.

Jeśli chodzi o komfort noszenia słuchawek Bowers & Wilkins P3, w sieci znajdziecie mnóstwo sprzecznych recenzji. Ale to nic dziwnego - kształt głowy każdego człowieka jest inny. Słuchawki przetestowaliśmy na kilku użytkownikach o różnym wzroście, wieku i płci. Spośród nich tylko jeden słuchacz uznał, że słuchawki są "trochę za twarde", ale nie "wystarczająco przylegające, aby nosić je na głowie". Kolejne trzy osoby badane jednogłośnie stwierdziły, że model ten jest wygodny i komfortowy w noszeniu. Co najlepsze, nawet po godzinie czy dwóch ciągłego słuchania, słuchawki Bowers&Wilkins P3 nie sprawiają, że bolą uszy czy głowa do pałąka. Słuchawki nie odklejają się nawet podczas szybkiego biegu, co faktycznie nie jest zbyt częste w tak kompaktowych, a nawet składanych modelach. W sumie najprzyjemniejsze wrażenia z użytkowania Bowers&Wilkins P3.

Wnioski

Brzmienie jest rzeczą indywidualną, więc wymaga sporo metodycznego myślenia, dlatego raczej nie powinno się kupować tych drogich słuchawek bez odsłuchania ich przez godzinę lub dwie w sklepie (i tym samym rozzłościć nawet najspokojniejszego kierownika). Najważniejsze, aby pamiętać o wymianie kabla na zwykłego pilota. Nie ma potrzeby szukać sklepu, który pozwoli Ci na to wszystko - my możemy to zapewnić, a efekt na pewno będzie warty zachodu.

Bowers&Wilkins P3 można nazwać naprawdę uniwersalnymi słuchawkami, ale uniwersalnymi w dobrym tego słowa znaczeniu. Miłośnicy ciężkiej muzyki będą mogli cieszyć się głębokim basem surround, a miłośnicy muzyki klasycznej nie przegapią ani jednego dźwięku orkiestry instrumentalnej. Pięknie transmitują słuchawki i wokal. Oczywiście większość użytkowników doceni rozległą, otulającą przestrzeń dźwiękową, jaką zapewniają Bowers & Wilkins P3s.

Jeśli wszystkie główne zalety tego modelu zostaną podsumowane, okazuje się, że jest to mniej więcej ta lista:

- Twarde etui i dodatkowy kabel w zestawie, -
Atrakcyjny, nowoczesny design
, -






Możliwość






wyboru kilku kolorów, -


Bezbłędna jakość wykonania i materiałów,


-



Metalowe kubki muszli i ogólna integralność strukturalna



, -




Mnóstwo oryginalnej inżynierii,
- Kompaktowa i składana konstrukcja,
- Możliwość wymiany kabli.

Po drugiej stronie skali jest tylko jedno - rażąco wysoka cena, która odsunie od zakupu wielu użytkowników. Za tak znaczną cenę można było wzbogacić sprzęt. Do dostępnych już akcesoriów można na przykład dodać i miękkie materiałowe etui do transportu słuchawek w kieszeni, a także umieścić w nim zdejmowany zestaw poduszek nausznych, które prędzej czy później i tak trafią na zły stan. Z kolei same słuchawki z pewnością posłużą przez długi czas. A jeśli porównać Bowers&Wilkins P3 z innym zestawem słuchawek, szybko okaże się, że są one jak żadne inne; znalezienie innego wysokiej jakości modelu w kompaktowej, składanej formie będzie niezwykle trudne. A za przyjemność trzeba zapłacić. I słusznie.